Nie było jeszcze chyba w naszym mieście tak spektakularnie promowanej w mediach społecznościowych imprezy jak Męski Fest, który odbył się 25 listopada w hali MOSiR.
Bombardujące mikołowian w ostatnich tygodniach z urządzeń mobilnych filmiki, które przywodzić mogły na myśl niekończące się serie filmów o superbohaterach, w których u boku wiceburmistrza Mateusza Handla udzielali się m. in. radni, społecznicy i sportowcy, a kibicowały im dziewczyny z „Różowego Mikołowa”, przyniosły skutek i cel nadrzędny całego zamieszania, jakim było uświadomienie mężczyznom konieczności przeprowadzania badań profilaktycznych na odcinku ciała, który sobie zwykle wyjątkowo cenią, a mimo to zaniedbują, został osiągnięty. Ba, mobilizacja mikołowian przekroczyła oczekiwania organizatorów. Do pomieszczeń, gdzie specjaliści z Centrum Zdrowia przeprowadzali badania USG i PSA, od samego startu imprezy ustawiły się kolejki chętnych niejednokrotnie dopingowanych lub po prostu przyprowadzonych przez swoje partnerki.
Tymczasem można było wziąć udział w szeregu przygotowanych rozrywek. Najwięcej energii i hałasu wyzwalał Turniej w Zbijaka. To gra popularnie zwana „dwoma ogniami”, chociaż w wydaniu Męskiego Festu chodziło raczej o „dwadzieścia pożarów”. W szranki stanęło 10 drużyn, w tym jedna kobieca (bez niespodzianki – Różowy Mikołów). Pierwotnie podzielono je na dwie grupy: dziewczyny mierzyły się z Szybkimi Leszczami, Borową Wsią, Męskim Festem oraz Blue City, a w drugiej starli się: OKS Mikołów, STS Biegaton, OSP Mikołów, Policjanci oraz Ino AKSa. Grano każdy z każdym, aby wyłonić po dwie ekipy do play offów. Ostatecznie zatriumfowali piłkarze z AKSy . Drugie miejsce zajęli mundurowi z ulicy Rymera, a mecz o trzecie miejsce między Leszczami i organizatorami festu nie odbył się mocą dżentelmeńskiej umowy o rezultacie brązowy medal ex aequo.
Tuż obok swoje zmagania toczyli miłośnicy darta. Wystartowały 23 osoby. Wygrał Michał Golański przed Zbyszkiem Kubicą. Trzecia była Monika Kicun. Do tarcz nie tylko rzucano lotkami, ale i strzelano z łuków (oczywiście nie do tych samych). Warsztaty łucznicze poprowadzili specjaliści od trafiania w dziesiątkę i gumowe imitacje zwierzyny łownej z KS Burza Borowa Wieś.
Parkiet hali pomieścił ponadto stanowisko do jazdy na czas w symulatorze wyścigu kolarskiego, kilka stołów do gry w piłkarzyki oraz maty do prezentacji udzielania pierwszej pomocy. Można było też spróbować swoich sił w wyciskaniu sztangi leżąc pod okiem trenerów z K8 Body Art.
W holu budynku dietetyczka Monika Przyłudzka dokonywała pomiaru masy ciała i udzielała praktycznych porad panom, którzy odważyli się odkryć przed jej komputerowym sprzętem tajemnice swojej muskulatury i tkanki tłuszczowej. Na sąsiednim stoisku uroki służby wojskowej zachwalał szef sekcji promocji Wojskowego Centrum Rekrutacji w Tychach podporucznik Krystian Baca.
W sali gimnastycznej SP3, która sąsiaduje z halą, rozłożono dmuchańcowy tor przeszkód dla najmłodszych, a w sali lustrzanej kompleksu przygotowano stanowiska do gier komputerowych, które cieszą zarówno małych jak i całkiem już dużych chłopców.
Swoje miejsce znaleźli też szkaciorze. Rżnęli w karty na piętrze, a było ich 17. W niczym nie przeszkadzało im, że tuż obok walki toczą roboty z klocków w ramach warsztatów robotyki dla najmłodszych, które prowadziła Anna Orlof. Turniej szkata wygrał Tadeusz Ostrowski, drugi był Zbigniew Obirek, a dopiero trzeci mikołowski tytan tej dyscypliny Jerzy Kuźnik. Słabsi zawodnicy za przegrane partie wzbogacali zgodnie z przelicznikiem punktowym zbiórkę charytatywną przeprowadzaną przez członków Młodzieżowej Rady Miejskiej.
Kwestowano na rzecz pięćdziesięciolatka z Łazisk Górnych Krzysztofa Herzoga. 23 czerwca tego roku amputowano mu lewą nogę z powodu zakażenia sepsą, którego źródła nie udało się ustalić. Na imprezie pojawił się z z żoną Małgosią i młodszą dwójką z trojga swoich dzieci – dwunastoletnim Tomkiem i pięcioletnią Martą. Pieniądze gromadzono na protezę dla niego. Jak nam powiedział bohater – chciałby jeszcze pójść ze swoimi pociechami w góry.
-Przyjmowołech wtedy dziwiyńć antybiotyków na roz, ale widać Pon Bóczek jeszcze mie tam na wiyrchu niy chcioł – wspomina czas choroby pan Krzysztof.
Gdy pył opadł już po wszystkich zmaganiach (a mamy tylko nadzieję, że niczego w tym natłoku i harmiderze nie pominęliśmy) przyszedł czas na spokojniejszą część Męskiego Festu. Najpierw odbyło się spotkanie podróżnicze z Oswaldem Rodrigo Pereirą, a później scenę przejęli standuperzy – gość z Czech Roman Trávniček oraz Jakub Poczęty. (WalKa)
Drodzy Mikołowianie
Tematem, który zdominował wrzesień, jest oczywiście powódź na południu Polski.
Więcej…