Zawalony dach, stopione pod wpływem temperatury hartowane szkło, powykręcane pręty i blachy, sterty spopielonych kartonów – tyle zostało z hali produkcyjno-magazynowej przy ul. Żwirki i Wigury 65, w której wybuchł pożar.
Hala z kartonami i częściami motoryzacyjnymi
25 czerwca kilka minut przed godziną pierwszą w nocy dyspozytor numeru 112 otrzymał informację o pożarze jednej z hal produkcyjnych w strefie przemysłowej przy Żwirki i Wigury. Wezwani na miejsce strażacy zauważyli, że płonie obiekt produkcyjno-magazynowy, w którym wytwarzane są kartonowe opakowania oraz produkowane są części motoryzacyjne. Pożar wybuchł w nocy, kiedy zakłady nie pracowały, jednak z przyległego do hali budynku biurowego ewakuowano jedną osobę go dozorującą.
48 zastępów
Ogień bardzo szybko zaczął się rozprzestrzeniać, obejmując obiekt o powierzchni ok 10.600 metrów kwadratowych. Do gaszenia pożaru wysłano 160 strażaków z jednostek zawodowych i ochotniczych. Łącznie w akcje gaszenia zaangażowanych było 48 zastępów strażackich, w tym prawie wszystkie formacje ochotnicze z powiatu mikołowskiego oraz jednostki zawodowe z sąsiednich komend.
Do gaszenia użyto dwóch wozów bojowych z podnośnikami, samochód ratownictwa chemicznego oraz kontenery ze środkiem pianotwórczym. Akcja była trudna z powodu silnego zadymienia, strażacy cały czas pracowali w aparatach tlenowych, zaś temperatura dochodziła do prawie 1000 stopni C.
– Rozmiar pożaru był tak wielki, że hydranty znajdujące się na tym terenie nie były w stanie dostarczyć takiej ilości wody, która wystarczyłaby do jego ugaszenia. W akcji uczestniczyło 48 wozów strażackich, z których około 20 dowoziło wodę z hydrantów znajdujących się w różnych częściach miasta – wyjaśnia Jakub Gendarz, oficer prasowy KP PSP Mikołów.
Całą noc nad miejscem pożaru unosił się słup dymu, zaś do południa dnia następnego słuchać było jeżdżące na sygnale strażackie wozy. W czasie akcji teren zabezpieczali policjanci.
Hala spłonęła
Pomimo kilkugodzinnej akcji hala całkowicie spłonęła, jednak strażakom udało się uratować przylegającą do niej kolejną oraz obiekt biurowy, który jednak jest w znacznym stopniu zniszczony. Zgodnie z decyzją nadzoru budowalnego wszystkie te obiekty zostały czasowo wyłączone z użytkowania.
Strażakom udało się również nie dopuścić do rozprzestrzeniania się płomieni, co jest szczególnie ważne zważywszy, że kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie wybuchł pożar, znajdował się zbiorniki z azotem oraz dwa z gazem propan butan.
Dogaszanie pogorzeliska trwało wiele godzin, by sprawdzić teren, użyto dwóch koparek, które wywoziły spalone kartony. Te zaś były stale przelewane wodą.
– Jak długo powiat istnieje, czyli od 20 lat, nie mieliśmy pożaru o takich rozmiarach – przyznaje Wiesław Kawala, naczelnik Wydziału Zarządzania Bezpieczeństwem starostwa powiatowego.
Przyczyny pożaru bada policja oraz biegli z zakresu pożarnictwa. Trudno dziś mówić o stratach, wydają się być jednak wielomilionowe.
Dwie firmy, które działały w wypalonym obiekcie, zatrudniały łącznie około 200 ludzi.
BOGUSŁAW JASTRZĘBSKI
Drodzy Mikołowianie
Tematem, który zdominował wrzesień, jest oczywiście powódź na południu Polski.
Więcej…